wtorek, 3 listopada 2009

3 słowa o 3 biegunach!

Jakiś czas temu o trzech biegunach przedstawicielki zespołu prowadzącego projekt rozmawiały z Tomkiem piszącym dla portalu ngo.pl
Poniżej tekst rozmowy!
Zapraszamy do czytania:)

„Trzy bieguny – spotkania z animacją kultury”

- Często dzieje się tak, że po zakończeniu jakiegoś ciekawego cyklu warsztatów albo twórczym wydarzeniu pozostaje pustka. Animator przywozi gdzieś swoje pomysły, zachęca do nich innych, całość przebiega świetnie, ale po jego wyjeździe niestety nie zostaje żaden trwały ślad. O tym, że nie musi tak być rozmawiamy z trzema animatorkami ze Stowarzyszenia Katedra Kultury.

Na czym polegał projekt „Trzy bieguny”?
Agata Pietrzyk: – W trzech miejscowościach, w których wcześniej prowadziliśmy różne akcje animacyjne (Gozdowo, Rożyńsk oraz Broniów w połączeniu z Ostałówkiem), znalazły się grupy aktywnych młodych ludzi, jednak nie do końca gotowych do tego, aby od razu działać samodzielnie. Postanowiliśmy tam wrócić i popracować z nimi – aby efektem tej pracy były ich pierwsze samodzielne lokalne projekty.

Po zakończeniu tygodniowych warsztatów w Warszawie, w każdej z tych miejscowości co tydzień odbywał się finał, który miał być pierwszą prezentacją tego, co uczestnicy wynieśli z warsztatów oraz zapowiedzią ich dalszych działań.
Skąd ten pomysł?
Dorota Piwowarska: ­Cały projekt wyrósł z naszych wcześniejszych doświadczeń i przemyśleń. Często dzieje się tak, że po zakończeniu jakiegoś ciekawego cyklu warsztatów albo twórczym wydarzeniu pozostaje pustka i poczucie zmarnowanej energii. Animator przywozi gdzieś swoje pomysły, zachęca do nich innych, całość przebiega świetnie, ale po jego wyjeździe niestety nie zostaje żaden trwały ślad. Wszystko wraca do normy sprzed przyjazdu, a nawet gorzej, bo czasami uczestnicy czują się oszukani czy zostawieni.
Już od dawna myśleliśmy o tym, że projekty animacyjne powinny mieć swój ciąg dalszy, że w ich wyniku powinno „rodzić się” coś nowego. Stąd ten pomysł kontynuację, będący zarazem zachętą dla poznanych ludzi do tego, aby pomyśleli o swojej miejscowości jako o terenie działania oddolnego.
Agnieszka Pajączkowska: – Dzięki wcześniejszym akcjom byliśmy tam rozpoznawani i – co najważniejsze – akceptowani zarówno przez młodzież, jak i rodziców i lokalne władze. To nam pomagało i na tym się oparliśmy, ale tym razem odwróciliśmy role: nie byliśmy już grupą animatorów, która przyjeżdża z gotowym programem i zaprasza młodzież do wzięcia udziału w warsztatach, lecz zachęcaliśmy młodzież do tego, aby sama wymyśliła swe działania i spróbowała je zrealizować.
Można powiedzieć, że nasz projekt to taki drugi z trzech „stopni”. Pierwszy to przyjazd animatora, który oferuje jakieś działania i jego sukcesem jest to, że włącza się w nie lokalna społeczność. Drugi stopień jest wtedy, kiedy osoba, która wzięła udział w działaniach animatora, sama zaczyna mieć ochotę działać podobnie, a animator przekazuje jej wiedzę o tym, jak to robić. A trzeci etap pewnie jest taki, że ta osoba już samodzielnie organizuje wydarzenie, na które zaprasza animatora. I to jest nasze marzenie!
Czy trudno było namówić tych ludzi, żeby zaangażowali się w nowy projekt?
Agnieszka: – Różnie. Czasem łatwo było nawiązać pierwszy kontakt po przerwie i zachęcić do wstępnych działań na miejscu, ale już znacznie trudniej było ich namówić do podjęcia wyzwania i zobowiązania się do przyjazdu do Warszawy. Zdarzało się też tak, że było więcej chętnych do wyjazdu niż miejsc. A z każdej miejscowości mogliśmy zaprosić tylko pięć osób. Z tego problemu wybrnęliśmy jednak dzięki tajnemu głosowaniu, które bardzo wyraźnie pokazało, kogo oni sami uważają za liderów, za osoby, które najwięcej skorzystają na wyjeździe i po powrocie najlepiej przekażą wszystko reszcie. Na tych, którzy przyjechali do Warszawy ciążyła odpowiedzialność reprezentanta, który po powrocie musi „zdać relację” i włączyć w tę ideę większą grupę.
A co się działo w Warszawie?
Agata: – Tzw. „Tydzień Warszawski” podzielony był na bloki: przed południem, przez pierwsze trzy dni, odbywały się warsztaty integracyjno-rozwojowe. Te zajęcia miały na celu wzmocnić ich w poczuciu, że są ludźmi, którzy mogą coś osiągnąć oraz dać im mocny bodziec do działania w grupie. Następne trzy przedpołudnia były już poświęcone planowaniu i organizacji projektu, czyli konkretnej pracy nad ich pomysłami (np. budżetem). Popołudniami w formie krótkich i inspirujących zajęć pokazywaliśmy im ciekawe narzędzia oraz techniki działań animacyjnych, m.in.: co można zrobić za pomocą aparatu fotograficznego, jak można inaczej spojrzeć na słowo i jego obecność w przestrzeni publicznej, a także zapoznać z szeroko pojętymi działaniach multimedialnymi czy teatralnymi.
Wieczorami były też spotkania z ludźmi, którzy mogliby być inspiracją do działania m.in. spotkanie z opowiadaczem, z Grupą Okołofotograficzną, z bębniarzem, z osobą zajmującą się tworzeniem filmowych reportaży itp.
I jak to się przełożyło na ich lokalne finały?
Agata: – Tydzień Warszawski miał dać im energię do tego, żeby pracowali dalej. Miał zainspirować. Nie chcieliśmy narzucać im naszej woli. Od samego początku podkreślaliśmy, że zrobią to, co dla swojego miejsca i całej społeczności uznają za ważne. W Warszawie uczyli się pracować w grupie. Ktoś na przykład powiedział nam, że podczas tych warsztatów dowiedział się, że jest liderem, bo wcześniej o tym nie wiedział. Po prostu określili się jakoś w tej grupie i dzięki temu mogli dowiedzieć się czegoś więcej o sobie.
Agnieszka: – Na przykład w Gozdowie, mimo że jest to dosyć duża wieś gminna, młodzież ma poczucie (i ma rację!), że nie ma tam dla nich żadnej ciekawej oferty szeroko rozumianych zajęć pozalekcyjnych. Ich pasjonuje piłka nożna i taniec. Jeszcze parę lat temu w Gozdowie istniał klub piłkarski, który z różnych powodów został zamknięty. Teraz powstała tam silna grupa młodzieży, która bardzo chciałaby go reaktywować. Jest też grupa, która dąży do tego, aby zorganizować w szkole regularne warsztaty tańca. Obie te grupy wspierają się i przenikają wzajemni w swoich działaniach.
Ich lokalny finał był taką „zajawką” ich dążeń. W remizie strażackiej odbyły się pokazy filmów poświęconych tańcowi i piłce nożnej, a następnego dnia rozegrano mecz. Uczestnicy przygotowali trening piłkarski, zgrabili trawę z boiska, zorganizowali sprzęt sportowy, zaprosili trenera, zorganizowali też całą oprawę i poczęstunek. Zrobili to samodzielnie, a mieli na wszystko tylko tydzień czasu.
Dorota: – Najważniejsze jest to, że zaczęli myśleć o sobie jako o ludziach, którzy mogą coś zmienić. Trzeba pamiętać, że w takich małych społecznościach postawy aktywne nie zawsze oceniane są pozytywnie. Twórcze spojrzenie na rzeczywistość, zainteresowanie czymś, co wydaje się niepraktyczne, jak sztuka lub działanie społeczne, często nie jest dobrze odbierane. Bardzo trudno jest utrzymać się w przekonaniu, że chce się realizować swoją pasję i jeszcze przekonywać do tego, że warto coś wspólnie zrobić. Obserwowaliśmy jak rosła ich pozycja społeczna, a ich działania były coraz bardziej skuteczne i spotykały się z coraz większym zrozumieniem i poparciem.
Czy uważacie, że po „Tygodniu Warszawskim” stali lepszymi liderami? Zaszła w nich wyraźna zmiana?
Agata: – Myślę, że posiedli nową wiedzę, choć nie nazwałabym tego zmianą. My po prostu to w nich obudziliśmy, a oni dostrzegli w sobie potencjał. Te osoby, które przyjechały do Warszawy już wcześniej były aktywne. Chodziło tylko o danie im bodźca i narzędzi do dalszego działania.
Czy uważacie, że takie akcje są potrzebne? Czy myślicie, że bez Waszej inicjatywy udałoby im się na przykład reaktywować ten klub piłkarski?
Agnieszka: – Jeszcze się nie udało, ale jest na to szansa. Rozmowy trwają. A to już jest coś.
Jesteśmy też przekonane, że działania, które mają za zadanie wspierać potencjał młodych ludzi, nie do końca uświadomiony, a jednocześnie bardzo wartościowy, są niezbędne.
Wydaje mi się, że ważne też było to, że uczestnicy spotkali innych ludzi, których wcześniej nie znali, ale którzy byli podobni do nich w tej chęci działania...
Agata: – To było dla nich szalenie ważne. I choć logistycznie było to dosyć skomplikowane, bo czasem na finał trzeba było jechać przez pół Polski, to uczestnicy nigdy nie narzekali. Najistotniejsze było to, że w tych trzech małych miejscowościach, mieszkają ludzie, którzy robią coś fajnego. To dodało uczestnikom energii, przekonali się, że nie są sami, że jest wielu ludzi w ich wieku, którzy mają podobne pasje i którzy są aktywni społecznie.
Agnieszka: – I aspekt towarzyski. Podczas tego tygodnia w Warszawie uczestnicy stworzyli bardzo fajny, zgrany zespół. Dla wielu to było pierwsze doświadczenie zintegrowanego wyjazdu, podczas którego poznaje się nowych ludzi.
Dorota: I to też jest odpowiedź na pytanie „czy takie akcje są potrzebne?”. Fajnie jest, jeśli wokół podobnych projektów, ludzie poznają innych ludzi, którzy – mimo że mieszkają na „drugim biegunie” – mają podobne spojrzenie na rzeczywistość. Spojrzenie, które zakłada, że warto robić coś dla innych i z innymi. W tym sensie my byliśmy takim „czwartym biegunem”. Spotkanie z nami było też bardzo ważne. – sami nam zresztą o tym mówili. Ale i dla nas bardzo ważne było spotkanie z nimi. To zderzenie różnych spojrzeń, które gdzieś się spotykają, dla wszystkich jest bardzo otwierające.
Projekt Trzy Bieguny. Spotkania z Animacją Kultury odbył się między marcem a październikiem 2009. Wzięły w nim udział trzy miejscowości: Gozdowo (miejscowość gminna), Rożyńsk (gmina Ełk), Broniów (w połączeniu z Ostałówkiem, gmina Chlewiska). Przygotowania i prace w miejscowościach biorących udział w projekcie toczyły się w ciągu pierwszych czterech miesięcy przedsięwzięcia. Tydzień Warszawski przypadł na ostatnie dni sierpnia, zaś realizacja Projektów Lokalnych miała miejsce we wrześniu. W październiku zespół pracuje nad zamknięciem i ewaluacją projektu.
Pomysł, koncepcje poszczególnych etapów, scenariusze warsztatów oraz realizacja są wynikiem autorskiej pracy dziewięcioosobowego zespołu animatorów ze Stowarzyszenia Katedra Kultury w składzie: Julia Biczysko, Katarzyna Kułakowska, Zuzanna Naruszewicz, Agnieszka Pajączkowska, Weronika Parafianowicz, Agata Pietrzyk, Dorota Piwowarska, Sebastian Świąder, Joanna Zięba. Program Tygodnia warszawskiego tworzyli z nami zaproszeni goście: animatorzy, artyści, eksperci. Koordynacja projektu: Agata Pietrzyk i Dorota Piwowarska.
Trzy Bieguny zostały zrealizowane ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego przy wsparciu finansowym Gminy Gozdowo, Gminy Ełk oraz Gminy Chlewiska.
Dokumentacja i relacje z projektu www.3bieguny.blogspot.com

sobota, 19 września 2009

Rożyńsk Pełen Emocji!!!!

NOWE ZDJĘCIA W GALERII:
kliknij w: FINAŁ ROŻYŃSK










Było... niesamowicie...
aż na pewien czas nam odebrało głos...

godziny przygotowań i narady do późnych godzin nocnych...
walka o to, by wszystko udało się dopiąć na ostatni guzik.
niecierpliwe czekanie na gości i miliony szczegółów do ogarnięcia.

wreszcie: długo wyczekiwany początek!
Remiza w Rożyńsku nawet w czasie największych pożarów nie widziała takich tłumów.
W szranki stanęli wybitni znawcy Rożyńska, ważne osobistości i szczególni goście z pozostałych biegunów.
Na plaży - przepyszne jedzenie i długie wspólne ucztowanie, profesjonalne podziękowania, które z niejednych oczu wycisnęły łzy...
A potem - jedno wielkie szaleństwo - w rytm ostrego beatu zapodanego przez DJ Kriso, przy dźwiękach szalonego, międzypokoleniowego i tłumnego karaoke, w blasku ogniska i kręcących się pojek...
Tańce, śpiewy, rozmowy!!!

Tylu ludzi na raz nie widziano w Rożyńsku chyba nawet na Dożynkach;)

Jesteście wielcy! wspaniali! cudowni!
(wkrótce link do większej ilości zdjęć:))

rożyńsk - dla miłośników fantazji



ostatnie chwile wytchnienia. za kilka godzin pierwsze drużyny startują w kierunku mazur. kto dotrze pierwszy? dojadą tam razem? co zgotuje im rożyńsk? podobno zgotuje tonę grochówki! i co dalej? czas pokaże :)

niedziela, 13 września 2009

relacja z bieguna broniowskiego!

Halo Halo!
Proszę Państwa! Co się dzieje! Polska siatkówka przeżywa renesans!
W trakcie, gdy reprezentacja polskich złotorękich gromiła do zera Bułgarię, na broniowskim boisku rozgrywała się nie mniej emocjonująca walka. Cztery drużyny w doskonałym stylu walczyły o medale (już niedługo foto-relacja: sami zobaczycie do bloki,wystawki,podania i asy serwisowe, które jeden po drugim przecinały boisko ACHHH)!

Reszta popołudnia dostarczyła niemniejszych wrażeń: występy, koncerty i tańce, któe zgromadziły całą społeczność od najmniejszych do największych trwały do późna...
Słowa: "To już jest koniec" brzmiały kilkakrotnie i za każdym raze: bezskutecznie!

Niedzielny poranek spędziliśmy jak na prawdziwych erudytów przystało na wystawie autorstwa naszych Broniowskich Gospodarzy i na wyprawie jej śladami!
Co tam chorwackie skały!Co tam wzgórza Irlandii!To wszystko jest w Broniowie w wydaniu znacznie lepszym!
Broniów rulez!!! Jesteście wielcy:)))
CHCESZ DOWODÓW? patrz>>> slideshow!
rzucili świeże mięso na sklep - nowe zdjęcia! :)

piątek, 11 września 2009

TAK WYGLĄDAŁO, GDY PLANOWALI... A JAK W REALU???

Broniów - conditions are perfect!



Warunki na turniej siatki idealne, do zobaczenia więc na boisku! <- świeżutkim, właśnie oddanym do użytku przez Dzielnych i Nieustraszone! :)

poniedziałek, 7 września 2009

zdjęcia z gozdowa - mówisz masz

zdjęcie 1.
przedstawia dłonie rozszarpujące ostatni kawałek fal dunaju

zdjęcie 2.
uwiecznia 5. gol meczu pomarańczowych koszul przeciwko drużynie bez koszul

zdjęcie 3.
zuza podkradająca kanapki z pysznym serem i pomidorami podczas projekcji step up 2

zdjęcie 4.
panorama miasta, w którym mafia znów wybiła wszystkich mieszkańców

zdjecie 5.
to kolaż wszystkich usmiechniętych mordek lokalnych aktywistów: moniki, martyny, szymka, mariusza i krzysia :)

no i zdjecie 6.
kaszanka na śniadanie, przegryzana pasztetem i dżemem truskawkowym.

sobota, 5 września 2009

A W GOZDOWIE...

Ostatnie ustalenia, trochę stresu, rozklejanie plakatów, przystrajanie sali i wielkie grabienie na boisku!
To wszystko w ramach przygotowań do weekendowego wydarzenia w Gozdowie.
A co się będzie działo???
W sobotę, o 16 rozpocznie się otwarty pokaz filmów w remizie!
Mamy nadzieje na wiele emocji i gorące dyskusje!

Filmy zapowiedzą dwa główne kierunki działań gozdowskiej grupy: taniec i piłkę nożną!
A już w niedzielę o 10.00 profesjonalny trening piłkarski a po nim mecz towarzyski!

Zapraszamy i obiecujemy niedługo zdjęcia!

środa, 2 września 2009

GOZDOWO coming soon...


Już w najbliższy weekend powita nas Gozdowo, a w nim pierwszy z projektów lokalnych - wydarzenie o dźwięcznej nazwie "Chcemy lepiej"!
Nie możemy się doczekać i dodajemy odwagi dzielnym Gozdowianom, którzy mimo nieuniknionych trudności, dzielnie przygotowują niesamowitą akcję!
GOZDOWO!! DO BOJU!!!!

sobota, 29 sierpnia 2009

Ja Wisła Ja Wisła! Ja Brzoza ja Brzoza, odbiór! - dziś po raz kolejny wieczorową porą znaleźliśmy schronienie nad Wisłą, gdzie piętnaścioro wspaniałych tym razem zrobiło twórczy "kipisz" plastyczny zwieńczony projekcją "Klątwy" [słynnego hitu polskiej kinematografii] ściągając gapiów i komary z całego nabrzeża... wszyscy "zalogowali się" do swoich pudeł, aby przeprowadzić między nimi niekończące się linki tworzące radosną sieć powiązań wzbogaconą o komentarze widzów.
działo się w tym dniu oczywiście o wiele więcej, ale z racji późnej pory umieszczamy tylko fragmencik, zakończony dokumentacją dostojnego pochodu w kreacjach specjalnie na tę okazję skrojonych:

piątek, 28 sierpnia 2009

DZIŚ O ZACHODZIE SŁOŃCA!

Przez trzy miesiące w trzech miejscowościach, w których pracowaliśmy wcześniej w ramach innych projektów: w Gozdowie, Rożyńsku, Broniowie trwały przygotowania, spotkania i warsztaty mające na celu zebrać aktywną młodzież, zainspirować ją do działania i zainteresować działaniami twórczymi.
Wiosna sprzyja nowym pomysłom dlatego już w czerwcu i lipcu wiadomo było, że na każdym z trzech tytułowych biegunów będzie się działo!
W sierpniu 2009 piętnaścioro młodych ludzi, przedstawicieli trzech grup, przyjechało do Warszawy, by wspólnie przez tydzień rozwijać swoje pomysły, pracować nad umiejętnościami pracy w grupie i planowania projektu, uczestniczyć w warsztatach artystycznych i twórczych.
Intensywny tydzień dobiega końca, za nami wiele wrażeń, rozmów, akcji, nowych doświadczeń... Czas na małe posumowanie!


ZAPRASZAMY!!!!
dziś o 19.00
pod Mostem Łazienkowskim, na Cyplu Czerniakowskim...
...w miejscu akcji KINOMOST odbędzie się prezentacja
Tygodnia Warszawskiego:)


p.s. jutro młodzi animatorzy wracają do swoich miejscowości i rozpoczynają przygotowania nad realizacja własnych projektów, które odbędą się w kolejne weekendy września:)

ODWAGI! czyli planowanie projektów...

dziś trudne zadanie. to już nie gra, a nawet jeśli, to stawka jest wysoka!
w grę wchodzą nasze marzenia i pierwsze próby ich urzeczywistnienia.

jasne, że nie od razu wszystko wydaje się proste...
że pytań jest mnóstwo...
że wydaje się czasem, że to jak skok na głęboką wodę.

jednak błysk w oku, który w ostatnich dniach pojawił się w oku wielu z nas sprawia, że to wszystko wygląda inaczej - jakby bliżej, jakby bardziej realnie:)
zapraszamy na relację z naszej intensywnej pracy nad projektami...






czwartek, 27 sierpnia 2009

pole gry!








żeby dostać się z samego dołu na samą górę trzeba nieźle się namęczyć...jednak czasem bitwa o stołki wcale nie jest taka brutalna, spojrzenie w lustro przynosi pozytywne zaskoczenie, no i można odkryć całkiem nową tożsamość.
Grunt, że po tych kilku piętrach, kilkudziesięciu schodach, przejściu kolejnych pól i wielu pytaniach jesteśmy naprawdę bliżej celu! I chyba wiemy, że gra zespołowa przynosi dużo radości:)
i wiemy, że (jaka głosiła jedna z opasek) możemy: pokazać wizję światu...

liczy sie zaufanie!!


Duze krzesło z uczestników super gry;)
a to jest post Emilki i Konrada:)

środa, 26 sierpnia 2009

trybuny skandują, maratończycy wbiegaja na stadion :)

nie ma to jak rozpoczynać mówienie o poważnych sprawach, bawiąc się i grając w grę terenową ;)
jak się jednak okazało, rajd po kolejnych piętrach instytutu kultury polskiej stał się najfajniejszym z możliwych sposobów, by poznać tajniki myślenia projektowego.
bo najważniejsza jest świadoma decyzja, że chce się w TO wejść - przejść przez papierową ścianę na drugą stronę lustra, po której możliwe jest już tylko coraz głębsze zaangażowanie :)
potem można już tylko zastanawiać się z kim to zrobić - i pokonywać windą kolejne stopnie wtajemniczenia, zadając sobie pytania kiedy, co, po co, jak i co dalej...
co dalej? no czas jutro pokarze. jak zwykle burzowe chmury zbierają się nad umysłami uczestników, jutro o tej porze będą parować z przegrzania - ale satysfakcja gwarantowana.

połowinki!

uwaga uwaga... połowa tygodnia warszawskiego już za nami... ależ to zleciało...
nasza praca wchodzi w fazę jeszcze bardziej intensywną, co nie znaczy, że jest mniej wesoło.
chociaż dziś było też trochę poważnie.
ale po kolei.
a żeby było ciekawiej dziś relacja będzie od tyłu.
na początku - pozdrawiamy warszawskie tramwaje!!!


wcześniej było magicznie nad wisłą. siła grupy zabrzmiała w rytmie, który wstrząsnął chyba całą nadwiślańską częścią Warszawy. Indiańska pieśń długo nie mogła się skończyć...

poniedziałek, 24 sierpnia 2009

na początku było słowo... a potem stało się sztuką!


Na warsztatach dziś wrze. Ugościł nas budynek instytutu Kultury Polskiej – chyba się spodobał. Pojawiały się nawet jakieś nieśmiałe szepty o tym, by kiedyś tu studiować…
Rano objawili się liderzy, siewcy idei, same dobre, acz przekorne duchy, łącznicy z szerokimi kontaktami i przenikliwi analitycy.
Wszystkie szalupy dopłynęły do brzegu zaś Doda, Jola Rutowicz i Szymon Majewski zasilili Dream Teamy:)
Popołudniu pod wodzą Wery i Jurka szaleli młodzi artyści sztuki nowoczesnej. Placyk przed IKP zamienił się w galerię, zaś gesty kreacyjne na miarę Duchampa uczyniły z murku na skwerze muzeum.
Jedno z najlepszych w Warszawie – bez dwóch zdań!
W następnym odcinku między innymi o tym, do czego może służyć beczka rumu (bo rum, to oczywiście do wylania), za jaki rodzaj niepełnosprawności można dostać rentę oraz czemu Roźyńsk nie jest stolicą Polski!

miękki poranek



tak, by zapamiętać ten stan, gdy coś się udaje.
tak, by pomnożyć te uczucia razy 5 i wyobrazić sobie siebie przyjmującą/przyjmującego tyle dobra jednocześnie.
tak, by zakląć przyszłość i zapewnić jeszcze lepszy rozwój wydarzeń
tak, by być przygotowanym na kolejne sukcesy i umiejętnie je celebrować :)


teatralne popołudnie


zaczęło się niewinnie. chociaż od razu teatr niektórym skojarzył się z rewolucją. coś dziwnego zaczęło się dziać w przestrzeni. przestrzeń galerii appendix2 na Pradze zmieniła się w pole gry, a potrójna mapa w teren akcji.
rewolucji w końcu nie było, ale mały wybuch bomby - jak twierdzi fotografka dokumentująca nasze poczynania (pozdrawiamy występującą dziś w tej roli Agatę!) - chyba tak!
zresztą - co tu gadać - trzeba oglądać. zdjęcia będą się pojawiać.


niedziela, 23 sierpnia 2009

plecy mówią same za siebie:)


Heyka!
a dziś się działo - elegancko - jak to mówią w niektórych kręgach.
dużo, by opowiadać.
każdemu z nas chyba dziś dużo powiedziały... jego własne plecy i to co się na nich znalazło...
jesteśmy fajni i tego po prostu nie da się ukryć! mamy mnóstwo dobrych cech - i one po prostu dają po oczach!
ano!

sobota, 22 sierpnia 2009

nie wisi w powietrzu deszcz :)

balkan savdah pewnie wciąż jeszcze gra, ale my już tego nie słyszymy :)
poza tym trzeba przyznać, że miejskie medytacje przyniosły znakomity efekt, przeganiając deszcz przepowiedziany nawet przez nieomylne ICM :) ale tego już się nikt nie dowie, czy bardziej poskutkowała minuta ciszy przy kebabie czy przy syrence... a może ta na placu piłsudskiego? ;)
na dziś to już wszystko. ja, legenda mówię tobie śpij kochanie śpij. kolorowych snów i kolorowych sznurówek. niech spełnią się wszystkie marzenia puszczone dziś z wisłą.
hejka
:D

start - relacja na prawie żywo

właśnie chodzą po warszawie. trochę dziwnie się przy tym zachowują, bo zamiast zwiedzać, co chwila siadają i kontemplują trawniki i placyki. jednak w przestrzeni mentalnej dzieje się chyba wiele i coś ewidentnie wisi w powietrzu, bo długopisy (ufundowane przez tramwaje warszawskie - dziękujemy) poszły w ruch.
miejmy nadzieje, że w powietrzu wisi tylko coś dobrego i że nie wisi w powietrzu deszcz...

piątek, 21 sierpnia 2009

WITAMY W WARSZAWIE!!!

Dworzec Centralny, Dworzec Zachodni, pierwsze spojrzenia na Warszawę migające za szybą samochodu.

Witajcie!
Pierwsze chwile Tygodnia Warszawskiego za nami. Dowiedzieliśmy się o sobie nie tylko tego, jak się nazywamy, ale chyba nieco więcej.Razem medytowaliśmy miasto.

Siadaliśmy to tu, to tam, w kilku miejscach się nawet położyliśmy...I nie była to plaża. Chociaż prawie, bo nad Wisłą spędziliśmy sporo czasu. Puściliśmy w łódkach nasze marzenia. A to znaczy, że chyba puściliśmy je w ruch...Nagłowiliśmy się nad naszym spisem zasad - ale w efekcie powstał! Na kładce nad Tamką wyglądaliśmy chyba trochę dziwnie, ale nawet kilka osób odpowiedziało na nasze entuzjastyczne machanie. A Kopernik nie odpowiedział - siedział jakiś trochę sztywny. Ale za to pierniki zjedliśmy, chociaż po kebabie nikt chyba nie miał już specjalnej ochoty na nic do jedzenia.

Wieczorem nad Wisła w magicznej atmosferze światełek leżeliśmy, gadaliśmy, a niektórzy okazali się prawdziwymi mistrzami w kalambury. No i kiełbaski tez były - a wszystkiemu towarzyszył koncert...
jeszcze do tej pory bałkańskie rytmy szumią mi w głowie. a Wam?
w każdym razie powtórzmy te słowa: Tydzień Warszawski uważamy za otwarty!