wtorek, 3 listopada 2009

3 słowa o 3 biegunach!

Jakiś czas temu o trzech biegunach przedstawicielki zespołu prowadzącego projekt rozmawiały z Tomkiem piszącym dla portalu ngo.pl
Poniżej tekst rozmowy!
Zapraszamy do czytania:)

„Trzy bieguny – spotkania z animacją kultury”

- Często dzieje się tak, że po zakończeniu jakiegoś ciekawego cyklu warsztatów albo twórczym wydarzeniu pozostaje pustka. Animator przywozi gdzieś swoje pomysły, zachęca do nich innych, całość przebiega świetnie, ale po jego wyjeździe niestety nie zostaje żaden trwały ślad. O tym, że nie musi tak być rozmawiamy z trzema animatorkami ze Stowarzyszenia Katedra Kultury.

Na czym polegał projekt „Trzy bieguny”?
Agata Pietrzyk: – W trzech miejscowościach, w których wcześniej prowadziliśmy różne akcje animacyjne (Gozdowo, Rożyńsk oraz Broniów w połączeniu z Ostałówkiem), znalazły się grupy aktywnych młodych ludzi, jednak nie do końca gotowych do tego, aby od razu działać samodzielnie. Postanowiliśmy tam wrócić i popracować z nimi – aby efektem tej pracy były ich pierwsze samodzielne lokalne projekty.

Po zakończeniu tygodniowych warsztatów w Warszawie, w każdej z tych miejscowości co tydzień odbywał się finał, który miał być pierwszą prezentacją tego, co uczestnicy wynieśli z warsztatów oraz zapowiedzią ich dalszych działań.
Skąd ten pomysł?
Dorota Piwowarska: ­Cały projekt wyrósł z naszych wcześniejszych doświadczeń i przemyśleń. Często dzieje się tak, że po zakończeniu jakiegoś ciekawego cyklu warsztatów albo twórczym wydarzeniu pozostaje pustka i poczucie zmarnowanej energii. Animator przywozi gdzieś swoje pomysły, zachęca do nich innych, całość przebiega świetnie, ale po jego wyjeździe niestety nie zostaje żaden trwały ślad. Wszystko wraca do normy sprzed przyjazdu, a nawet gorzej, bo czasami uczestnicy czują się oszukani czy zostawieni.
Już od dawna myśleliśmy o tym, że projekty animacyjne powinny mieć swój ciąg dalszy, że w ich wyniku powinno „rodzić się” coś nowego. Stąd ten pomysł kontynuację, będący zarazem zachętą dla poznanych ludzi do tego, aby pomyśleli o swojej miejscowości jako o terenie działania oddolnego.
Agnieszka Pajączkowska: – Dzięki wcześniejszym akcjom byliśmy tam rozpoznawani i – co najważniejsze – akceptowani zarówno przez młodzież, jak i rodziców i lokalne władze. To nam pomagało i na tym się oparliśmy, ale tym razem odwróciliśmy role: nie byliśmy już grupą animatorów, która przyjeżdża z gotowym programem i zaprasza młodzież do wzięcia udziału w warsztatach, lecz zachęcaliśmy młodzież do tego, aby sama wymyśliła swe działania i spróbowała je zrealizować.
Można powiedzieć, że nasz projekt to taki drugi z trzech „stopni”. Pierwszy to przyjazd animatora, który oferuje jakieś działania i jego sukcesem jest to, że włącza się w nie lokalna społeczność. Drugi stopień jest wtedy, kiedy osoba, która wzięła udział w działaniach animatora, sama zaczyna mieć ochotę działać podobnie, a animator przekazuje jej wiedzę o tym, jak to robić. A trzeci etap pewnie jest taki, że ta osoba już samodzielnie organizuje wydarzenie, na które zaprasza animatora. I to jest nasze marzenie!
Czy trudno było namówić tych ludzi, żeby zaangażowali się w nowy projekt?
Agnieszka: – Różnie. Czasem łatwo było nawiązać pierwszy kontakt po przerwie i zachęcić do wstępnych działań na miejscu, ale już znacznie trudniej było ich namówić do podjęcia wyzwania i zobowiązania się do przyjazdu do Warszawy. Zdarzało się też tak, że było więcej chętnych do wyjazdu niż miejsc. A z każdej miejscowości mogliśmy zaprosić tylko pięć osób. Z tego problemu wybrnęliśmy jednak dzięki tajnemu głosowaniu, które bardzo wyraźnie pokazało, kogo oni sami uważają za liderów, za osoby, które najwięcej skorzystają na wyjeździe i po powrocie najlepiej przekażą wszystko reszcie. Na tych, którzy przyjechali do Warszawy ciążyła odpowiedzialność reprezentanta, który po powrocie musi „zdać relację” i włączyć w tę ideę większą grupę.
A co się działo w Warszawie?
Agata: – Tzw. „Tydzień Warszawski” podzielony był na bloki: przed południem, przez pierwsze trzy dni, odbywały się warsztaty integracyjno-rozwojowe. Te zajęcia miały na celu wzmocnić ich w poczuciu, że są ludźmi, którzy mogą coś osiągnąć oraz dać im mocny bodziec do działania w grupie. Następne trzy przedpołudnia były już poświęcone planowaniu i organizacji projektu, czyli konkretnej pracy nad ich pomysłami (np. budżetem). Popołudniami w formie krótkich i inspirujących zajęć pokazywaliśmy im ciekawe narzędzia oraz techniki działań animacyjnych, m.in.: co można zrobić za pomocą aparatu fotograficznego, jak można inaczej spojrzeć na słowo i jego obecność w przestrzeni publicznej, a także zapoznać z szeroko pojętymi działaniach multimedialnymi czy teatralnymi.
Wieczorami były też spotkania z ludźmi, którzy mogliby być inspiracją do działania m.in. spotkanie z opowiadaczem, z Grupą Okołofotograficzną, z bębniarzem, z osobą zajmującą się tworzeniem filmowych reportaży itp.
I jak to się przełożyło na ich lokalne finały?
Agata: – Tydzień Warszawski miał dać im energię do tego, żeby pracowali dalej. Miał zainspirować. Nie chcieliśmy narzucać im naszej woli. Od samego początku podkreślaliśmy, że zrobią to, co dla swojego miejsca i całej społeczności uznają za ważne. W Warszawie uczyli się pracować w grupie. Ktoś na przykład powiedział nam, że podczas tych warsztatów dowiedział się, że jest liderem, bo wcześniej o tym nie wiedział. Po prostu określili się jakoś w tej grupie i dzięki temu mogli dowiedzieć się czegoś więcej o sobie.
Agnieszka: – Na przykład w Gozdowie, mimo że jest to dosyć duża wieś gminna, młodzież ma poczucie (i ma rację!), że nie ma tam dla nich żadnej ciekawej oferty szeroko rozumianych zajęć pozalekcyjnych. Ich pasjonuje piłka nożna i taniec. Jeszcze parę lat temu w Gozdowie istniał klub piłkarski, który z różnych powodów został zamknięty. Teraz powstała tam silna grupa młodzieży, która bardzo chciałaby go reaktywować. Jest też grupa, która dąży do tego, aby zorganizować w szkole regularne warsztaty tańca. Obie te grupy wspierają się i przenikają wzajemni w swoich działaniach.
Ich lokalny finał był taką „zajawką” ich dążeń. W remizie strażackiej odbyły się pokazy filmów poświęconych tańcowi i piłce nożnej, a następnego dnia rozegrano mecz. Uczestnicy przygotowali trening piłkarski, zgrabili trawę z boiska, zorganizowali sprzęt sportowy, zaprosili trenera, zorganizowali też całą oprawę i poczęstunek. Zrobili to samodzielnie, a mieli na wszystko tylko tydzień czasu.
Dorota: – Najważniejsze jest to, że zaczęli myśleć o sobie jako o ludziach, którzy mogą coś zmienić. Trzeba pamiętać, że w takich małych społecznościach postawy aktywne nie zawsze oceniane są pozytywnie. Twórcze spojrzenie na rzeczywistość, zainteresowanie czymś, co wydaje się niepraktyczne, jak sztuka lub działanie społeczne, często nie jest dobrze odbierane. Bardzo trudno jest utrzymać się w przekonaniu, że chce się realizować swoją pasję i jeszcze przekonywać do tego, że warto coś wspólnie zrobić. Obserwowaliśmy jak rosła ich pozycja społeczna, a ich działania były coraz bardziej skuteczne i spotykały się z coraz większym zrozumieniem i poparciem.
Czy uważacie, że po „Tygodniu Warszawskim” stali lepszymi liderami? Zaszła w nich wyraźna zmiana?
Agata: – Myślę, że posiedli nową wiedzę, choć nie nazwałabym tego zmianą. My po prostu to w nich obudziliśmy, a oni dostrzegli w sobie potencjał. Te osoby, które przyjechały do Warszawy już wcześniej były aktywne. Chodziło tylko o danie im bodźca i narzędzi do dalszego działania.
Czy uważacie, że takie akcje są potrzebne? Czy myślicie, że bez Waszej inicjatywy udałoby im się na przykład reaktywować ten klub piłkarski?
Agnieszka: – Jeszcze się nie udało, ale jest na to szansa. Rozmowy trwają. A to już jest coś.
Jesteśmy też przekonane, że działania, które mają za zadanie wspierać potencjał młodych ludzi, nie do końca uświadomiony, a jednocześnie bardzo wartościowy, są niezbędne.
Wydaje mi się, że ważne też było to, że uczestnicy spotkali innych ludzi, których wcześniej nie znali, ale którzy byli podobni do nich w tej chęci działania...
Agata: – To było dla nich szalenie ważne. I choć logistycznie było to dosyć skomplikowane, bo czasem na finał trzeba było jechać przez pół Polski, to uczestnicy nigdy nie narzekali. Najistotniejsze było to, że w tych trzech małych miejscowościach, mieszkają ludzie, którzy robią coś fajnego. To dodało uczestnikom energii, przekonali się, że nie są sami, że jest wielu ludzi w ich wieku, którzy mają podobne pasje i którzy są aktywni społecznie.
Agnieszka: – I aspekt towarzyski. Podczas tego tygodnia w Warszawie uczestnicy stworzyli bardzo fajny, zgrany zespół. Dla wielu to było pierwsze doświadczenie zintegrowanego wyjazdu, podczas którego poznaje się nowych ludzi.
Dorota: I to też jest odpowiedź na pytanie „czy takie akcje są potrzebne?”. Fajnie jest, jeśli wokół podobnych projektów, ludzie poznają innych ludzi, którzy – mimo że mieszkają na „drugim biegunie” – mają podobne spojrzenie na rzeczywistość. Spojrzenie, które zakłada, że warto robić coś dla innych i z innymi. W tym sensie my byliśmy takim „czwartym biegunem”. Spotkanie z nami było też bardzo ważne. – sami nam zresztą o tym mówili. Ale i dla nas bardzo ważne było spotkanie z nimi. To zderzenie różnych spojrzeń, które gdzieś się spotykają, dla wszystkich jest bardzo otwierające.
Projekt Trzy Bieguny. Spotkania z Animacją Kultury odbył się między marcem a październikiem 2009. Wzięły w nim udział trzy miejscowości: Gozdowo (miejscowość gminna), Rożyńsk (gmina Ełk), Broniów (w połączeniu z Ostałówkiem, gmina Chlewiska). Przygotowania i prace w miejscowościach biorących udział w projekcie toczyły się w ciągu pierwszych czterech miesięcy przedsięwzięcia. Tydzień Warszawski przypadł na ostatnie dni sierpnia, zaś realizacja Projektów Lokalnych miała miejsce we wrześniu. W październiku zespół pracuje nad zamknięciem i ewaluacją projektu.
Pomysł, koncepcje poszczególnych etapów, scenariusze warsztatów oraz realizacja są wynikiem autorskiej pracy dziewięcioosobowego zespołu animatorów ze Stowarzyszenia Katedra Kultury w składzie: Julia Biczysko, Katarzyna Kułakowska, Zuzanna Naruszewicz, Agnieszka Pajączkowska, Weronika Parafianowicz, Agata Pietrzyk, Dorota Piwowarska, Sebastian Świąder, Joanna Zięba. Program Tygodnia warszawskiego tworzyli z nami zaproszeni goście: animatorzy, artyści, eksperci. Koordynacja projektu: Agata Pietrzyk i Dorota Piwowarska.
Trzy Bieguny zostały zrealizowane ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego przy wsparciu finansowym Gminy Gozdowo, Gminy Ełk oraz Gminy Chlewiska.
Dokumentacja i relacje z projektu www.3bieguny.blogspot.com